If somebody painted my portrait even not so long ago, they would use subdued colors, mostly brown, copper and perhaps a touch of gray – how else could one portrait a young woman who shortly after having graduated from the university, abandoned her dreams and immersed herself in family life? Mother Earth, who definitely loves her children and husband and does not regret anything in her life, still misses something - the escape from the serenity and seriousness. Fitness was my first escape route – I know that it is trivial and generally available, but it gave me a sense of belonging to a group, not to mention the benefits of losing extra pounds gained during pregnancy. I would escape my home once or twice a week to burn calories in the rhythm of Spanish music. I was satisfied and happy – I would lie to everybody in a cheerful voice. When someone noticed that it might be a lie I would play a tired and busy housewife. "I do not have a maid, I do not buy meals at a restaurant, not to mention cleaning, washing and everything else – so how can I keep smiling all the time!" But deep in my heart I knew that my problem was not the house chores but the lack of satisfaction with myself...
Just by accident I went to a cooking meeting organized by a company I had not known before. An afternoon tea at my aunt, which I attended with my mother-in-law turned out to be a Tupperware presentation. Indeed, my eyes lit up when I saw different cooking utensils, but I definitely was not a pleasant customer to the lady, who gave the presentation. I am ashamed to admit that I was listening to her encouraging speech with a stone face and clenched teeth, just to ask casual questions with an unpleasant tone of voice. It still burns me to remember that I would pour my own bitterness and grief onto another person, but I cannot turn back the time. Despite my terrible attitude, the presenter asked for my phone number and called me next day to set a meeting. Even though I would not admit it, the items she had presented caught my eye as did the flyer she handed me during the first meeting - an orange bowl, a blue pitcher and a green peeler were not unpleasant to the eye. I used to love to cook. I would spend every free minute in the kitchen, but then came the children and all my cooking creativity burst like a soap bubble to be replaced by everyday children meal and pork chops for my husband. I wanted a change so I said YES over the phone!
The meeting was a great success, the yeast cake I cooked in no time without any fuss disappeared from the plate in just a few seconds it left the oven and there I was, invited to a Monday meeting at the nearest Distribution center. The initial shock of “how many people are here” was soon replaced by “what am I doing here”. But the positive energy flowing from our distributor, Olga, made all the uncertainty and doubts disappear. This extremely outgoing woman organized the meeting so that she could spare time for everybody invited, as she believed that all the meeting participants were her guests and deserved her attention. So, as it happened, I said YES at the third meeting.
Now I am a premium manager, I have my own group of people, who I try to support and motivate everyday so that everybody feels successful. I continue to hold “parties” at my friends’ and strangers’, whom I meet and to whom I try to sell the positive message conveyed by our company. The company that provides me with independence as well as the opportunity to grow as an individual – starting from simple tasks, such as driving - even though I have had a driver's license for may years, I have always preferred to take a bus - but now I am a self-aware and courageous driver, to my professional career development (manager meetings, business trips, training). I meet new people, go to new places and, what’s most important, my own self. Even though I have little free time (two small children and a husband can do that to you) I still manage to cope and to prove everyday to myself and others that it is worth to have a job that you love, a job that can change everything only for the better. I am done with complaining and sulking about, I have stopped putting everything aside until my children go to the kindergarten, then to school and high school... I have put an end to it, it is here and now that counts. I have dug out my bucket list from under my bed and started to work on the first item "SELF-REALIZATION". As the phrase “I think, therefore I am” was the basis of the Cartesian philosophy, my mantra is: "I cook therefore I am”. I am a woman, a mother and a wife, but I also a consultant of Tupperware - which has taught me how to be courageous, how to overcome resistance and leave low self esteem behind.
Today, I know that the work and personal growth give me my personal life fulfillment, since I stopped putting away my career. I am happier now and can be more creative in my family life. I can also plan my time schedule better and do everything I plan with a smile, even if it's 6 am - wake up and sandwiches for children time or 5:30 pm - dentist appointment.
Gdyby ktoś namalował mój portret jeszcze niedawno używałby raczej stonowanych barw, dominowałyby brązy, miedź, może trochę szarości , bo jak inaczej sportretować młodą kobietę, która krótko po studiach rzuciła swoje wielkie marzenia i oddała się bez reszty rodzinie? Bezsprzecznie Matka Ziemia, która kocha swoje dzieci, męża i nie żałuje ani jednego momentu w życiu, jednak czegoś jej brakuje… Odskoczni od tego spokoju i powagi. Pierwszym spadochronem był fitness – wiem, wiem błahe i łatwo dostępne, ale dawało mi poczucie przynależności do grupy nie wspominając o niebagatelnych profitach w postaci zmiany figury mamuśki na figurę sprzed ciąży. Raz w tygodniu, czasem dwa udawałam się palić kcal w rytmach latynoskich po to aby nie być ciągle w czterech ścianach domu.,,Jestem spełniona i szczęśliwa” zaręczałam kłamliwie wszystkich dookoła wesołym tonem a gdy ktoś zauważał, że to co mówię może być nieprawdą udawałam zmęczoną, zagonioną panią domu. ,,Przecież nie mam gosposi, obiadów nie kupuję w restauracji, nie mówiąc o sprzątaniu, praniu i wszystkim innym więc jak mam być uśmiechnięta przez cały czas!”. Ale w gruncie rzeczy i w głębi serca wiedziałam, że moim problemem nie są wcale obowiązki domowe a poczucie niespełnienia…
Zupełnym zbiegiem okoliczności okazało się dla mnie pewne spotkanie kulinarne nieznanej mi dotąd firmy. Popołudniowa kawa u ciotki, na którą udałam się z moją teściową okazała się prezentacja firmy Tupperware. Owszem oko mi błysło na widok przeróżnych sprzętów kuchennych, ale miłym klientem dla pani prowadzącej bezsprzecznie nie byłam. Aż wstyd się przyznać, ale z kamienną miną i zaciśniętymi ustami przysłuchiwałam się jej zachęcającym frazom i w niezbyt przyjemnym tonie raz po raz zadawałam zdawkowe pytania. Z żywym rumieńcem dziś się do tego przyznaję, toż to wstyd przelewać na kogoś swoją gorycz i własne żale, ale czasu nie cofnę. Aczkolwiek pomimo mojego karygodnego zachowania Pani poprosiła o mój nr telefonu i następnego dnia zadzwoniła z propozycją przeprowadzenia spotkania. Choć się do tego nie przyznałam wpadły mi w oko przedstawiane przez nią artykuły, dodatkowo skuszona byłam kolorową ulotką, którą dostałam do rąk podczas pierwszego spotkania, na której pomarańczowa miska, niebieski dzbanek i zielona obieraczka przyjemnie cieszyły oko. Niegdyś uwielbiałam gotować, wolną chwilę poświęcałam na kuchenne rewolucje, ale odkąd pojawiły się dzieci cała moja kuchenna kreatywność prysła niczym mydlana bańka zastąpiona rutyną kaszek dla dzieci i mielonych/schabowych dla męża. Chciałam odmiany więc powiedziałam przez telefon TAK!
Spotkanie okazało się strzałem w dziesiątkę, ciasto drożdżowe zrobione w bardzo krótkim czasie bez męczącego ugniatania i wałkowania rozpłynęło się z talerza w ciągu paru chwil od wyłożenia z piekarnika a ja zostałam zaproszona na poniedziałkowy meeting do pobliskiej Dystrybucji. Początkowy szok ,,och ileż tu jest osób!” zastąpiło zwątpienie ,,co ja tu robię?”, ale pozytywna energia jaka bije od naszej dystrybutorki Olgi spowodowała, że niepewność i wątpliwości rozpływały się. Ta szalenie empatyczna kobieta potrafiła pokierować spotkaniem tak, by znaleźć chwilę dla wszystkich zaproszonych osób, bowiem w jej mniemaniu, każdy kto znalazł się na meetingu jest jej gościem i z należy mu się chwila uwagi z jej strony. I tak na trzecim spotkaniu powiedziałam TAK!
Na dzień dzisiejszy jestem premium menagerem mam swoją grupę, którą na co dzień staram się wspierać i motywować do pracy, aby każdy był zadowolony z własnych sukcesów. Sama cały czas prowadzę „party” w domach znajomych i zupełnie obcych osób, które spotykam na co dzień i staram się zarazić pozytywną ideą firmy. Firmy, która daje niezależność jednocześnie dając ogromne możliwości rozwoju osobistego zaczynając od prostych czynności jak jazda samochodem – pomimo, iż mam prawo jazdy już wiele lat zawsze wolałam dreptać na autobus niż wsiąść za kierownicę, dziś jestem świadomym i odważnym kierowcą; kończąc na rozwijaniu horyzontów zawodowych (spotkania menagerskie, wyjazdy, szkolenia), poznaję nowe osoby, miejsca i co najważniejsze siebie samą. Pomimo, że mam ograniczony czas wolny (dwoje małych dzieci i mąż to naprawdę znaczny ogranicznik czasowy) to daję sobie radę i każdego dnia udowadniam sobie i innym, że warto mieć w życiu pracę która jest jednocześnie pasją, pasję która może zmienić wszystko, ale tylko na lepsze. Skończyłam z utyskiwaniem i wiecznym rozżaleniem, przestałam odkładać wszystko na czas, kiedy moje dzieci pójdą do przedszkola, może szkoły, potem do liceum. Powiedziałam sobie koniec z tym, liczy się tu i teraz. Wygrzebałam spod łóżka listę swoich marzeń i zaczęłam urzeczywistniać pierwsze z nich ,,SAMOREALIZACJA”. Tak jak ,,Myślę więc jestem” stanowiło podstawę filozofii kartezjańskiej tak z dumą mogę przedstawić moją mantrę: ,,Gotuję więc jestem” ! Jestem kobietą , mamą i żoną, ale i spełnioną konsultantką firmy Tupperware, firmy która nauczyła mnie odwagi, przełamała wewnętrzne opory a niskie poczucie wartości to już przeszłość… Dziś wiem, że praca i rozwój osobisty da mi normalne życie osobiste, bowiem bez żalu i nieustannego odkładania swojej kariery na potem jestem szczęśliwsza, potrafię bardziej kreatywnie zająć się domem i rodziną, idealnie zaplanować swój grafik i wykonywać poszczególne punkty z uśmiechem na twarzy, nawet jeśli jest to ,,6.00 – pobudka i kanapki dla dzieci” czy ,,17.30 – dentysta” J
Pozdrawiam Klaudia z CzęstochowyJ
Just by accident I went to a cooking meeting organized by a company I had not known before. An afternoon tea at my aunt, which I attended with my mother-in-law turned out to be a Tupperware presentation. Indeed, my eyes lit up when I saw different cooking utensils, but I definitely was not a pleasant customer to the lady, who gave the presentation. I am ashamed to admit that I was listening to her encouraging speech with a stone face and clenched teeth, just to ask casual questions with an unpleasant tone of voice. It still burns me to remember that I would pour my own bitterness and grief onto another person, but I cannot turn back the time. Despite my terrible attitude, the presenter asked for my phone number and called me next day to set a meeting. Even though I would not admit it, the items she had presented caught my eye as did the flyer she handed me during the first meeting - an orange bowl, a blue pitcher and a green peeler were not unpleasant to the eye. I used to love to cook. I would spend every free minute in the kitchen, but then came the children and all my cooking creativity burst like a soap bubble to be replaced by everyday children meal and pork chops for my husband. I wanted a change so I said YES over the phone!
The meeting was a great success, the yeast cake I cooked in no time without any fuss disappeared from the plate in just a few seconds it left the oven and there I was, invited to a Monday meeting at the nearest Distribution center. The initial shock of “how many people are here” was soon replaced by “what am I doing here”. But the positive energy flowing from our distributor, Olga, made all the uncertainty and doubts disappear. This extremely outgoing woman organized the meeting so that she could spare time for everybody invited, as she believed that all the meeting participants were her guests and deserved her attention. So, as it happened, I said YES at the third meeting.
Now I am a premium manager, I have my own group of people, who I try to support and motivate everyday so that everybody feels successful. I continue to hold “parties” at my friends’ and strangers’, whom I meet and to whom I try to sell the positive message conveyed by our company. The company that provides me with independence as well as the opportunity to grow as an individual – starting from simple tasks, such as driving - even though I have had a driver's license for may years, I have always preferred to take a bus - but now I am a self-aware and courageous driver, to my professional career development (manager meetings, business trips, training). I meet new people, go to new places and, what’s most important, my own self. Even though I have little free time (two small children and a husband can do that to you) I still manage to cope and to prove everyday to myself and others that it is worth to have a job that you love, a job that can change everything only for the better. I am done with complaining and sulking about, I have stopped putting everything aside until my children go to the kindergarten, then to school and high school... I have put an end to it, it is here and now that counts. I have dug out my bucket list from under my bed and started to work on the first item "SELF-REALIZATION". As the phrase “I think, therefore I am” was the basis of the Cartesian philosophy, my mantra is: "I cook therefore I am”. I am a woman, a mother and a wife, but I also a consultant of Tupperware - which has taught me how to be courageous, how to overcome resistance and leave low self esteem behind.
Today, I know that the work and personal growth give me my personal life fulfillment, since I stopped putting away my career. I am happier now and can be more creative in my family life. I can also plan my time schedule better and do everything I plan with a smile, even if it's 6 am - wake up and sandwiches for children time or 5:30 pm - dentist appointment.
Gdyby ktoś namalował mój portret jeszcze niedawno używałby raczej stonowanych barw, dominowałyby brązy, miedź, może trochę szarości , bo jak inaczej sportretować młodą kobietę, która krótko po studiach rzuciła swoje wielkie marzenia i oddała się bez reszty rodzinie? Bezsprzecznie Matka Ziemia, która kocha swoje dzieci, męża i nie żałuje ani jednego momentu w życiu, jednak czegoś jej brakuje… Odskoczni od tego spokoju i powagi. Pierwszym spadochronem był fitness – wiem, wiem błahe i łatwo dostępne, ale dawało mi poczucie przynależności do grupy nie wspominając o niebagatelnych profitach w postaci zmiany figury mamuśki na figurę sprzed ciąży. Raz w tygodniu, czasem dwa udawałam się palić kcal w rytmach latynoskich po to aby nie być ciągle w czterech ścianach domu.,,Jestem spełniona i szczęśliwa” zaręczałam kłamliwie wszystkich dookoła wesołym tonem a gdy ktoś zauważał, że to co mówię może być nieprawdą udawałam zmęczoną, zagonioną panią domu. ,,Przecież nie mam gosposi, obiadów nie kupuję w restauracji, nie mówiąc o sprzątaniu, praniu i wszystkim innym więc jak mam być uśmiechnięta przez cały czas!”. Ale w gruncie rzeczy i w głębi serca wiedziałam, że moim problemem nie są wcale obowiązki domowe a poczucie niespełnienia…
Zupełnym zbiegiem okoliczności okazało się dla mnie pewne spotkanie kulinarne nieznanej mi dotąd firmy. Popołudniowa kawa u ciotki, na którą udałam się z moją teściową okazała się prezentacja firmy Tupperware. Owszem oko mi błysło na widok przeróżnych sprzętów kuchennych, ale miłym klientem dla pani prowadzącej bezsprzecznie nie byłam. Aż wstyd się przyznać, ale z kamienną miną i zaciśniętymi ustami przysłuchiwałam się jej zachęcającym frazom i w niezbyt przyjemnym tonie raz po raz zadawałam zdawkowe pytania. Z żywym rumieńcem dziś się do tego przyznaję, toż to wstyd przelewać na kogoś swoją gorycz i własne żale, ale czasu nie cofnę. Aczkolwiek pomimo mojego karygodnego zachowania Pani poprosiła o mój nr telefonu i następnego dnia zadzwoniła z propozycją przeprowadzenia spotkania. Choć się do tego nie przyznałam wpadły mi w oko przedstawiane przez nią artykuły, dodatkowo skuszona byłam kolorową ulotką, którą dostałam do rąk podczas pierwszego spotkania, na której pomarańczowa miska, niebieski dzbanek i zielona obieraczka przyjemnie cieszyły oko. Niegdyś uwielbiałam gotować, wolną chwilę poświęcałam na kuchenne rewolucje, ale odkąd pojawiły się dzieci cała moja kuchenna kreatywność prysła niczym mydlana bańka zastąpiona rutyną kaszek dla dzieci i mielonych/schabowych dla męża. Chciałam odmiany więc powiedziałam przez telefon TAK!
Spotkanie okazało się strzałem w dziesiątkę, ciasto drożdżowe zrobione w bardzo krótkim czasie bez męczącego ugniatania i wałkowania rozpłynęło się z talerza w ciągu paru chwil od wyłożenia z piekarnika a ja zostałam zaproszona na poniedziałkowy meeting do pobliskiej Dystrybucji. Początkowy szok ,,och ileż tu jest osób!” zastąpiło zwątpienie ,,co ja tu robię?”, ale pozytywna energia jaka bije od naszej dystrybutorki Olgi spowodowała, że niepewność i wątpliwości rozpływały się. Ta szalenie empatyczna kobieta potrafiła pokierować spotkaniem tak, by znaleźć chwilę dla wszystkich zaproszonych osób, bowiem w jej mniemaniu, każdy kto znalazł się na meetingu jest jej gościem i z należy mu się chwila uwagi z jej strony. I tak na trzecim spotkaniu powiedziałam TAK!
Na dzień dzisiejszy jestem premium menagerem mam swoją grupę, którą na co dzień staram się wspierać i motywować do pracy, aby każdy był zadowolony z własnych sukcesów. Sama cały czas prowadzę „party” w domach znajomych i zupełnie obcych osób, które spotykam na co dzień i staram się zarazić pozytywną ideą firmy. Firmy, która daje niezależność jednocześnie dając ogromne możliwości rozwoju osobistego zaczynając od prostych czynności jak jazda samochodem – pomimo, iż mam prawo jazdy już wiele lat zawsze wolałam dreptać na autobus niż wsiąść za kierownicę, dziś jestem świadomym i odważnym kierowcą; kończąc na rozwijaniu horyzontów zawodowych (spotkania menagerskie, wyjazdy, szkolenia), poznaję nowe osoby, miejsca i co najważniejsze siebie samą. Pomimo, że mam ograniczony czas wolny (dwoje małych dzieci i mąż to naprawdę znaczny ogranicznik czasowy) to daję sobie radę i każdego dnia udowadniam sobie i innym, że warto mieć w życiu pracę która jest jednocześnie pasją, pasję która może zmienić wszystko, ale tylko na lepsze. Skończyłam z utyskiwaniem i wiecznym rozżaleniem, przestałam odkładać wszystko na czas, kiedy moje dzieci pójdą do przedszkola, może szkoły, potem do liceum. Powiedziałam sobie koniec z tym, liczy się tu i teraz. Wygrzebałam spod łóżka listę swoich marzeń i zaczęłam urzeczywistniać pierwsze z nich ,,SAMOREALIZACJA”. Tak jak ,,Myślę więc jestem” stanowiło podstawę filozofii kartezjańskiej tak z dumą mogę przedstawić moją mantrę: ,,Gotuję więc jestem” ! Jestem kobietą , mamą i żoną, ale i spełnioną konsultantką firmy Tupperware, firmy która nauczyła mnie odwagi, przełamała wewnętrzne opory a niskie poczucie wartości to już przeszłość… Dziś wiem, że praca i rozwój osobisty da mi normalne życie osobiste, bowiem bez żalu i nieustannego odkładania swojej kariery na potem jestem szczęśliwsza, potrafię bardziej kreatywnie zająć się domem i rodziną, idealnie zaplanować swój grafik i wykonywać poszczególne punkty z uśmiechem na twarzy, nawet jeśli jest to ,,6.00 – pobudka i kanapki dla dzieci” czy ,,17.30 – dentysta” J
Pozdrawiam Klaudia z CzęstochowyJ